Geoblog.pl    millagreg    Podróże    W drodze    Ali Baba i siedmiu rozbojnikow
Zwiń mapę
2008
21
gru

Ali Baba i siedmiu rozbojnikow

 
Indie
Indie, Jaisalmer
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19977 km
 
Z Pushkaru do Jaisalmeru odwazylismy sie jechac, drugi raz sleeperbusem. Obiecalismy sobie, po Chinach, ze nigdy wiecej, ale to Indie I 10h jazdy noca, wiec… Dostalismy podwojne lozko – malzenskie ? :) Bylo duzo lepiej niz za pierwszym razem. Czulismy sie bezpieczniej, a kierowca nie probowal nas zabic. Wprost idealnie; gdyby okno sie domykalo, byloby nawet cieplo, a gdyby ekipa studentow architektury z Bangladeszu nie organizowala konkursu pod tytulem: “kto ma bardziej mordercze wiatry”, kierowca nie jechalby z otwartymi drzwiami, robiac lodowate tornado wewnatrz autobusu. Wcale nie narzekamy :) O 7:00 jestesmy w Jaisalmerze, miescie w ktorym znajsuje sie przecudnej urody fort z zoltego piaskowca i w ktorym kazdy obowiazkowo bierze udzial w camel safari – czyli jezdzi na wielbladach po pustyni, ktora w niczym nie przypomina pustyni, tylko co najwyzej sawanne :)

My trafiamy do Adventures Travel Company. Oczywiscie ich safari jest najlepsze, jak u wszystkich :) Wlasciciel jest najlepszym sprzedawca, jakiego w zyciu spotkalismy. Wcisnie wszystko, kazdemu. Po paru minutach nie jestesmy juz klientami, ale “przyjaciolmi”. Jaki zaszczyt :) Milunia bardzo chce jechac na trzy dni i dwie noce, bo nie chce robic safari “po lebkach”. Wedle zyczenia :) Start mamy pojutrze o 6:30. Nastepnego dnia rano burza, leje jak z cebra. Nasz nowy “przyjaciel” mowi, ze jutro powinno byc ok. Rano nie pada, wiec jedziemy. W naszej ekipie : para bardzo europejskich hindusow z Bombaju (chlopak okazuje sie piosenkarzem z Bollywood :) ), Nikolas z Kolumbii, Richard (Rysiek?) z Anglii i Estera z Walii. Taka miedzynarodowa druzyna zajezdzamy 50km od miasta na skraj pustynio-sawanny. A tam wielblady i ich wlasciciele, czyli nasi przewodnicy z szefem o ksywie Ali Baba na czele. Panowie sa prawdziwymi ludzmi pustyni. Wygladaja jak zywcem wyrwani z czasow jezusowych. Po sniadaniu przy ognisku ruszamy. Pierwsze kilka minut ekscytacji i… NUDA. Jazda na wielbladzie jest naprawde nudna! A do tego bardzo malo wygodna. Kolo 14 Mamy lunch, a po nim znowu jedziemy i znowu… nuda. Zastanawiamy sie, kto wybiera sie na safari na dwa tygodnie, bo takie tez sa w ofercie.

Wieczorem kolacja, hinduskie spiewy przy ognisku i spanie “pod chmurka” z nadzieja, ze te chmury, ktore wlasnie zaslonily nam gwiazdy, nie sa deszczowe.
Rano budzimy sie cali wilgotni od rosy i… decydujemy, ze wracamy z hindusami dzisiaj po obiedzie. Sprobowalismy camel safari i wiemy, ze to nei dla nas.
Po powrocie nasz nowy “przyjaciel” mowi, ze pomoze nam znalezc tani pokoj i nawet zaplaci za pierwsza noc. Dostajemy pokoj i szybko orientujemy sie, ze te kilka “apartamentow” i restauracja naleza do wlasciciela Travel Agencji. Nie ma to jak miec prawdziwych “przyjaciol” :)

Pogoda do konca sie nie poprawila, lal deszcz i bylo zimno, a Mila sie rozchorowala.
Jaisalmer jest naprawde innym miastem, niz wszystkie. Wiekszosc domow zbudowana jest z zoltego piaskowca. Zycie toczy sie tutaj powoli. Na ulicach mozna spotkac ludzi ubranych w suknie do kostek, owinietych w koce z turbanami na glowie. Przyjezdzaja z pustyni na zakupy. Odnosi sie wrazenie, ze cofnelismy sie w przeszlosc do czasow starozytnych. Zolty fort robi wrazenie, ale na ulicach panuje potworny syf, swiete krowy jedza kartony i inne smieci, a identycznie wygladajace, bezpanskie psy kula sie ze strachu, kiedy podejdzie sie blizej.

Z Jaisalmeru jedziemy jakies 13h autobusem do Ahmedabadu, a stamtad mamy lot tania linia na Goa, gdzie spedzimy swieta pod palma na goracym, bialym piasku (przynajmniej taki jest plan :) ). Ciao.

Z powodu choroby fotografa, zdjecia dodamy pozniej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (55)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
Kacha
Kacha - 2008-12-21 12:29
Pierwszy raz się z Wami zgodzę: safari to nuda a pustynia to nie pustynia.
Dodam do tego jeszcze okropny bój ud i innych "przyległości" po jeździe na camelci. W drodze powrotnej ciągnęłam się za wcześniej wymienionym (chorym psychicznie w dodatku) zwierzęciem na piechotę....
Choroba psychiczna camelci objawiała się:
1) kompletnym nieskoordynowaniem ruchów wszelakich - trzeba było wciąż się mieć na baczności, żeby nie mieć bliskiego spotkania z "pustynią"
2) wielką miłością do szlajania się po drzewkach, krzakach, krzaczkach i krzaczuszkach, które mocno sponiewierały moje łydki, ręce, spodnie, bluzkę i gardło. Czemu gardło? Gardlo od darcia się na niego oczywiście. Polskiego jednak nie znał ....

Emilio zdrowiej!
 
Kacha
Kacha - 2008-12-21 12:32
Wasza perfidia jest WIELKA!!!! Ale nie powiem żebym się jej nie spodziewała. Żeby mi wysłać kartkę z indii..... Nie wiem czy przejdzie mi przez gardło słowo "dziękuję" :)
 
Zolnierz
Zolnierz - 2008-12-21 21:40
Witajcie konkurencjo w Konkursie na Bloga Roku. Na waszego Bloga trafilem przypadkiem, i jestem pod wrazeniem. Jak nie bedziecie mieli nic przeciwko to Was zalinkuje. Kurcze, realizujecie moje marzenia. Moze juz niedlugo. Na razie internet mam strasznie wolny i musze sie zadowolic kilkoma postami ale tutaj wroce. Na razie zapraszam do siebie, do Iraku. www.sladamikonkwistadorow.blog.onet.pl
 
Zolnierz
Zolnierz - 2008-12-21 22:40
OK, jutro ciezki dzien, ja mialem wczesnie isc spac, a tu NICI, bo trafilem na Waszego wspanialego bloga. Musialem oczywiscie go przeczytac od deski do deski. Jestem pod wrazeniem.... Zalinkowalem Was nie czekajac na pozwolenie, bo musze tutaj wpadac, a tak wygodniej. Jeszcze raz pozdrawiam z Iraku, kolebki ludzkiej cywilizacji.
 
Mimi
Mimi - 2008-12-22 16:40
Kochani !, jak już będzie możliwość w tym " raju na ziemi "to prosimy napiszcie coś na blogu . trzymamy kciuki za Was i mamy nadzieję , że Emilka czuje się już lepiej ?
 
Mimi
Mimi - 2008-12-24 01:15
No nareszcie Was widać. Emilko jest Ciebie jakby mniej ! Grzegorz jak z filmu o dzikim zachodzie ...gdyby nie ten camel . I te rzęsy.... a karawan idzie dalej ... pięknie . Pozdrawiamy .
 
Gosia T.
Gosia T. - 2008-12-24 10:02
Jestem pod ogromnym wrażeniem... Gdy dostałam w końcu wychcianego linka do Waszego bloga, to po prostu przeczytałam i obejrzałam go jednym tchem. Dziś Wigilia a ja siedzę w pracy praktycznie sama, co pozwoliło mi w spokoju dokończyć drugą część Waszej podróży:) Powiem Wam, ze nawet zazdrość mnie nie zżera, bo taka jestem zafascynowana, że to przesłania inne uczucia! Pozdrawiam Was, chociaż Grega właściwie nie znam i czekam na kolejne relacje!
 
STRUSIE z wyspy WOLIN
STRUSIE z wyspy WOLIN - 2009-01-05 15:33
W pomarańcze ... też coś:( ! A nie lepiej w toalecie:)? Teraz już mnie nie dziwi czyszczenie sztucznej szczęki na pokładzie samolotu przez hinduskiego turystę:) Wtedy byłyśmy z Dorcią w szoku!
 
 
millagreg
Emilka i Grzesiek ...
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 87 wpisów87 779 komentarzy779 2479 zdjęć2479 2 pliki multimedialne2
 
BLOG ROKU 2008
Moje podróże
25.08.2008 - 01.02.2011
 
 
17.07.2010 - 17.07.2010