Po drodze do Indii, postanowilismy skorzystac z okazji i wstapic do Lumbini, miejsca urodzenia Buddy. Generalnie jest to zabita dechami wies, w ktorej jest jeden bardzo drogi hotel (tylko tam jest ciepla woda, ale nie spalismy tam) dla japonskich pielgrzymow nawiedzajacych to miejsce oraz duzo ogromnych swiatyn, sponsorowanych przez rzady przeroznych panstw: Vietnam, Sri Lanke, Niemcy, Koree, itd.. itd..
Zdania co do Lumbini okazaly sie podzielone. Ja uwazam, ze jest malo interesujace, a Emilia mowi, ze jest ok.
Obejrzelismy wszystko dookola i po jednym dniu nie bylo co robic, wiec pojechalismy do Indii :) I jak przystalo na Indie wjechalismy tam na rikszy (rowerowej) :)
Aha, odbylismy tez obowiazkowa jazde na dachu nepalskiego autobusu. Jakie wrazenia? Zobaczcie zdjecia :)