Lot do Kuala Lumpur byl iscie bajeczny :) takich luksosow to my dawno nie zaznalismy :) Stuardessy – przepieknej urody, z nienagannym, lazurowym makijazem, podawaly szklaneczki wypelnione lodem z najrozniejszymi alkoholami. Do oporu, ile sie chcialo i tylko za jeden usmiech. Z prywatnych telewizorkow, prywatnym pilotem mozna bylo wybierac do wyboru, do koloru muzyke, filmy, sport, informacje i co tylko dusza zapragnie. Grzechu co jakis czas powtarzal: Milaron ten lot trwa za krotko, nie zdarzymy skorzystac ze wszystkich atrakcji; i mowil: tam za kotara, w biznes klasie stuardessy na pewno chodza topless i sa na kazde skinienie glowa :)
No trafilo nam sie jak slepej kurze ziarno, akurat ten lot byl najtanszy w danym terminie, wiec polecielismy linia Malaysia Airlines, ktora jest w piatce najlepszych linii na swiecie. Lotnisko w Kuala Lumpur, gdzie mielismy przesiadke, bylo rownie zacne jak lot. Nowoczesne, zadbane, z prawdziwa olbrzymia strefa bezclowa i darmowym internetem (co jest rzadkoscia).
W Manilii odebrali nas Stanleye (Milaronowi rodzice), ktorzy przylecieli na Filipiny na wakacje i zeby sie przy okazji z nami spotkac, po 4 miesiacach niewidzenie :) Byly okrzyki radosci, sciskanie sie i calusy na powitanie :)
W stolicy spedzilismy tylko jedna noc, a rano pojechalismy na polnoc wispy Luzon. Pierwsze wrazenie: Manila jest bezplciowa, a mieszkancy mocno zamerykanizowani. Wszedzie, wszystko napisane po angielsku, kazdy mowi w tym jezyku, a z glosnikow dookola leca amerykanskie przeboje (szczegolnie z lat 70’ i 80’ i country).
Juz po pierwszym dniu daje sie zauwazyc mocne przywiazanie do chrzescijanskiej wiary, zaszczepionej przez hiszpanskich kolonizatorow, ktorzy wladali tymi wyspami ponad 400 lat. Na trasie, co jakis czas wisial billboard z haslem: “Nie poddawaj sie, modl sie, to dziala!”. Na wielu autach nalepki: “Jezus jest moim pasterzem”, “Chwalmy Pana”, itd. To wlasnie Filipiny znane sa z tego, ze w czasie wielkanocy, wielu smialkow decyduje sie na publiczne ukrzyzowanie. W tym samym czasie spora grupa zamaskowanych mezczyzn przemierza miasto biczujac sie, do tego stopnia, ze ich plecy zamieniaja sie w krwawa rane.