Czasami na naszej drodze pojawiaja sie obiekty typu "musisz to zobaczyc". Jak juz jestesmy to jedziemy zerknac :) Tym razem byly to: Borobudur i Prambanan. Borobudur to jedna z najwiekszych budowli buddyjskich na swiecie, wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Swiatynia powstała pomiędzy 750 a 850 r. n.e., kiedy nad Jawą panowała zhinduizowana dynastia Śailendrów. Na pocztowkach robila wielkie wrazenie, jednak tworcy pocztowek, aby je wykonac pozbyli sie tlumow turystow, ktory codziennie szturmuje ten obiekt.
Prambanan to najwiekszy zespol hinduskich swiatyn na Jawie, takze wciagniety na liste UNESCO. Niestety po trzesieniu ziemi w 2006 jest w tej chwili odbudowywany i do srodka swiatyn nie mozna wejsc.
Problem z takimi miejscami jest taki, ze nie tylko my chcemy je zobaczyc :)). Borobudur nawiedzilo z nami tysiace ludzi. Wszyscy sie pchali, wchodzili tam gdzie jest napisane, ze nie wolno, robili sobie pikniki i smiecili.Do obiektu wpuszczono tylu turystow ze nie sposob bylo przejsc. A ja milaron musialam sie oczywiscie w tlumie zgubic :) standardowo, nie mialam telefonu przy sobie ani zadnych pieniedzy, tylko aparat, a numeru do Grzecha nie pamietam :) bylo nerwowo i goraco. Juz wyobrazalam sobie jak to bede musiala prosic jakiegos turyste o lyk wody mineralnej :) zeby nie umrzec z pragnienia i ze zostane tam, bede chodzila od autobusu do autobusu i prosila zeby mnie ktos zabral do miasta. Juz szlam nawolywac do Grzecha przez megafon, ale nagle wyrosl mi przed oczami nie wiadomo skad. Probowalam mu wmowic ze to on sie zgubil :) ale nie dal sie nabrac :))jak zwykle wyszlo na to, ze jestem niezorganizowana i roztrzepana - chociaz to nieprawda.
Do obu opisywanych miejsc bilety wstepu sa dosc drogie (12$ normalny, 6$ student), ale trzeba sie upierac przy tym ze jest sie studentem :)
Podsumowujac: Zobaczylismy, zgubilismy sie (przyp. E.) i wracac nie zamierzamy.