Geoblog.pl    millagreg    Podróże    W drodze    Przygoda, przygoda kazdej chwili szkoda. Part II - w poszukiwaniu anakondy :))
Zwiń mapę
2009
08
kwi

Przygoda, przygoda kazdej chwili szkoda. Part II - w poszukiwaniu anakondy :))

 
Boliwia
Boliwia, Rurrenabaque
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 56448 km
 
Bedac jeszcze w Potosi sptkalismy Polakow, ktorzy jak sie pozniej okazalo, mieli plany podobne do nas, wiec zadecydowalismy, ze wyruszamy razem NA PODBOJ Boliwijskiej pampa.
Odleglosc do Rurrenabaque na mapie jest niewielka, na oko jakies 400km. O losie swiety!!! to bylo najdluzsze 400km w naszym zyciu. Pobilismy chyba rekord w jej pokonywaniu :) – jedyne 20,5h. Dwadziescia godzin na przemian nad ogromnymi przepasciami, dziurawymi drogami (ja dopiero tu zrozumialam co znacza dziury na drodze) bez asfaltu, w potnym smrodzie wspoltowarzyszy i swoim.
Wyjezdzajac z La Paz (gdzie jest teraz zimno) bylo jeszcze calkiem normalnie, po paru godzinach zaczelismy wkraczac w obszar piekarnika, wszystkie okna zostaly otwarte. Kleby kurzu i piachu, wlatywaly przy kazdym hamowaniu do srodka, my wygladalismy i czulismy sie jak piaskownice, a byla to moze 8h jazdy.
Na poboczach las krzyzy, wspomnienie po tych, ktorym sie nie udalo. W nocy mijamy samochod swiezo po dachowaniu, na szczescie wszyscy cali. W drodze powrotnej o 4 rano bedziemy stac godzine, bo wszyscy szukaja ludzi z ciezarowki, ktora wpadla w przepasc. Przejezdzamy przez zapadle wioski, ktorych mieszkancy siedza w kucki i patrza, cale zycie pewnie tak patrza. Wioski bez pradu, gdzie tylko wieczorami migocza swiatla swiec. Wspolpasazerowie wysiadaja, wsiadaja w srodku nocy, w srodku czarnej dziury i ida gdzies przed siebie, obladowani malymi dziecmi, bananami i innymi tobolami.
Dojezdzamy ledwo zywi. Miasteczko zapadle, ale przyjemne, troche juz turystyczne, z calym mnostwem biur oferujacych parodniowe wyjazdy w jungle lub na pampe. Zaczynamy szukac. Wszyscy oferowali to samo. Mowili, ze jest pora deszczowa, rzeka ma wysoki poziom i wielu zwierzakow nie da sie zobaczyc. Dodatkowo zaczelo okrutnie lac i nagle entuzjazm nam wyparowal. Zaczelismy sie zastanawiac nad powrotem do La Paz. Po dlugich dyskusjach zdecydowalismy sie pojechac. I NIE ZALUJEMY.

Zaczela sie przygoda!!! Najpierw ponad trzy godziny telepalismy sie w rozklekotanym dzipie. Po drodze panowie, a to kilka razy naprawiali kola, a to tankowali. Pytamy grzecznie czemu tego nie zrobli wczesniej, przeciez wiedzieli ze bedziemy jechac, na co nasz przewodnik Ronny odpowiada, to jest Bolivia, wszystko tak tu jest :) Dojechalismy do jakiejs miniprzystani, wpakowali nas, czyli nasza piatke, przewodnika i pania kucharke, na drewniana lodke i poplynelismy w pampe. Pampa to taka mini dzungla, z mnostwem krzakow, drzew, wody i oczywiscie zwierzakow. Istne zoo, tyle, ze klatek nie ma.
Rzeka rzeczywiscie rozlala sie bardzo na doki, zalewajac cala okolice. Anakond i kapibar nie zobaczylismy, ale za to byly:
- malpy roznego rodzaju, niektore nawet przychodzily pod nasz domek
- ptakow ogrom, roznego gatunku
- zolwie
- pajaki :)
- wielka zaba, ktora codzien wieczorem wchodzila sobie do kuchni, a rano juz jej nie bylo (pewnie wczesnie do roboty miala)
- rozowe delfiny, z ktorymi plywalismy, ale bawic sie nie chcialy
- aligatory
- kajmany
- piranie (dwie male, ale zawsze)
i moze cos jeszcze, a na przyklad teraz nie pamietamy :).

Zeby nie bylo, ze sie nie staralismy, to musimy powiedziec, ze odbyla sie operacja anakonda (bladym switem). Poszukiwalismy jej na dwoch wysepkach, na ktorych rzucily sie na nas miliony komarow-mordercow. Nasze kalosze okazaly sie za krotkie i byly pelne wody. Poswiecenie wielkie, a efektow zero.
Odbyl sie tez konkurs: kto zlapie piranie. Pieciu zawodnikow (amatorow) z Polski przeciwko jednemu Ronnyemu z Boliwii. Wynik: 5:0 dla Boliwii :(
W sumie wyjazd bardzo udany, tylko, ze wracac trzeba ta sama droga. Jest samolot, ale nie na nasza kieszen. Zeby sie dobic, wzielismy w La Paz jeszcze trzy godzinny autobusik do Copacabany nad jeziorem Titicaca. Teraz siedzimy i czekamy na festiwal, ktory ma sie odbyc w wielki piatek.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (43)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
Mija
Mija - 2009-04-08 19:15
Uchwyt do kurczakow rewelacyjny! :D
 
M
M - 2009-04-08 20:08
Mila nie zabieraj małpkom bananów ;)) . Ładna droga , adrenalina w górę ! Przyjemnej fiesty !!!
 
aziuka
aziuka - 2009-04-08 20:50
Jak dla mnie wasza najlepsza wyprawa w tej cześci swiata,
zachód Słońca mnie rozłożył i do tej pory nie mogę sie złożyć:)
pozdrawiam
 
białenadczerwonym
białenadczerwonym - 2009-04-09 10:54
Grześku czy wystając tak z łódki myślałeś o aligatorach czy raczej o piraniach? :-) Pozdrawiam ciepło i dobrych Świąt życzę
P.
 
Kacha
Kacha - 2009-04-10 21:03
"Kto ty jesteś? Jajeczko. Jaki znak twój? Żółteczko. Gdzie ty mieszkasz? W skorupce. W jakim kraju? W kurzej dupce."

Takie otóż porąbane życzenia właśnie dostałam. Czego i Wam życzę :))))
 
wódz
wódz - 2009-04-13 17:40
Ciepłe pozdrowienia z ciepłego Opola.. Tęskno mi :P
 
lethilu
lethilu - 2009-06-19 14:39
Robicie piękne zdjęcia :)
 
 
millagreg
Emilka i Grzesiek ...
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 87 wpisów87 779 komentarzy779 2479 zdjęć2479 2 pliki multimedialne2
 
BLOG ROKU 2008
Moje podróże
25.08.2008 - 01.02.2011
 
 
17.07.2010 - 17.07.2010