W wielka sobote wreszcie opuscilismy odpustowa, zatloczona Copacabane. Piec dni to zdecydowania za dlugo. Wymienilismy resztki bolivianow i mknelismy w kierunku Peru, do Puno. Kiedy po trzech godzinach dotarlismy na miejsce, jednym porozumiewawczym spojrzeniem zdecydowalismy, ze wyjezdzamy :)
Titicaca jest przepiekne, ale my jestesmy skostniali od panujacych tu temperature. Kolejny nasz cel to Arequipa.
Zupelnie nas zaskoczyla. W tej czesci swiata zadne miasto nie zrobilo na nas takiego wrazenia. Arequipa to peruwianska dama wsrod miast, piekna , elegancia, skryta wsrod poteznych gor i wulkanow.
Wszystko tu jest taki dostojne (nawet nasz pan z taniego hoteliku, codziennie w bialej koszuli i lakierkach). Plaza de Armas chwile po zachodzi slonca jest przepiekna, mozna tu siedziec godzinami, wpatrujac sie w plynaca ulica rzeke zoltych taksowek i oczywiscie w najwazniejsza w miescie katedre, ktora ma tu ciezki zywot. Powstala w 1656 roku, w 1844 spalila sie, kiedy ja odbudowano, to kolejna katastrofa, trzesienie ziemi, w 1868 po raz kolejny ja zniszczyla. Arequijczycy nie poddali sie, katedre odbudowali, w 2001 roku, w wyniku trzesienia ziemi jedna z wiez spadla. Dzis po katedrze nie widac juz serii nieszczesc. Cala jak nowa, pieknie oswietlona, wieczorem jest duma Plaza de Armas.
Arequipa rozpiescila nas temperature, nareszcie mielismy goracy prysznic, cieply pokoj i na kazdym kroku knajpy serwujace pyszne danie dnia (za ok. 5 zl) skladajace sie z ogromnej miski zupy, wielkiego drugiego dania i kompotu domowej roboty :)
Odwiedzilismy muzeum, ktore odkrylo przed nami kawalek Inkaskiej historii. Museum, w ktorym znajduja sie zamarzniete mumie inkaskich dzieci, poswieconych bogom na szczycie Navado Apato ponad 500 lat temu.
Najwazniejsza ¨Juanita¨ niestety poddawana jest badaniom w laboratorium i nie mozna jej ogladac. Byla za to inna mumia, zamknieta w ogromnej lodowce. Widok jest niesamowity. Podono niska temperature panujaca na szczycie, spowodowala, ze wszytkie organy sa zachowane w idealnej formie, do tego stopnia, ze naukowcy sa wstanie stwierdzic, co ofiara jadla kilka godzin przed smiercia (tylko liscie koki i mocny inkaski alkohol). Muzeum jest absolutnym punktem obowiazkowym Arequipy.
Poza tym Grzech poszedl na gore, a wlasciewie wulkan Chachani(6075m). Kiedy Milunia siedziala sobie w cieplym pokoju, on najpierw zamarzal w namiocie, a potem wspinal sie ciezko dyszac. Doszedl do 5800m n.p.m. i sily go opuscily. Kto byl tak wysoko ma prawo napisac w komentarzu, ze Grzech to cienias, bo gory nie zdobyl :)
Nie siedziala tylko zwiedzala :)). Odbyla sie wycieczka do Casa del Moral - podobno jeden z najlepiej zachowanych obiektow barokowych w Peru. Dawno dawno temu byl tam luksusowy zakon, dzis slono kasuje sie turystow za wstep. Poza zwiedzeniem komnato - pokoi zakonnic, mozna sie oddac pasji fotografowania :)))) (jak to ladnie nazywa przewodnik). Cale Casa del Moral jest wymalowane w landrynkowo-pastelowe kolorki, ktore ktos finezyjnie i z artyzmem obdrapal, ustawil w kazdym zakamarku pelargonie i powiesil lampe uliczna. Z tego wszystkiego powstala ¨sztuka¨, ktora z umilowaniem uprawiaja producenci podkladek pod talerz made in tesco. Ja tez sprobowalam swych sil :))))