W Limie spedzilismy tylko jedna noc. Po przyjezdzie od razu kupilismy bilet na nastepny dzien do Pucallpy, skad wyplywa lodz do Iquitos. Nie mielismy zbyt wiele czasu. Pokrecilismy sie wiec po turystycznej dzielnicy Miraflores i wpadlismy na pomysl, zeby wsiasc do tourbusu. To taki autobus cabrio, ktory obwozi po najwazniejszych atrakcjach miasta.
Pomysl calkiem niezly, jak sie ma malo czasu. W wielkim skrocie i pospiechu zobaczylismy kawal Limy. Jechal z nami Polak, mieszkajacy w Niemczech z Peruwianka. Pianista, zarabiajacy graniem na wszelakich imprezach. Dal nawet popis w hotelu Bolivar, gdzie zabrali nas na kawe i ciastko.
Nastepnego dnia pojechalismy od razu na autobus do Pucallpy, cali szczesliwi, ze opuszczamy to ogromne miasto, zbyt wielkie jak dla nas.
Po Limie miala byc prawie karaibska plaza, zimna cerveza w cieniu pita. Zamiast tego bedzie brudny statek, z mnostwem ludzi i wiszenie na hamakach kilka dni. Zmusila mnie licznymi szantazami… nic sie nie dalo zrobic.. NIC! :):)